Z nieba do piekła. Stomil przegrał z Górnikiem Zabrze

0
2170

Stomil Olsztyn podejmował na własnym obiekcie Górnik Zabrze. Mecz był świetnym widowiskiem dla kibiców, ponieważ akcja zmieniała się jak w kalejdoskopie.

Spotkanie rozpoczęło się od ataków Stomilu. Olsztynianie wyszli na ten mecz bardzo ofensywnie usposobieni i starali się szybko zdobyć bramkę. Ta taktyka dosyć szybko przyniosła efekt, ponieważ już w 12 minucie Stomil wyszedł na prowadzenie. Świetne dośrodkowanie Ziemanna na gola zamienił bardzo aktywny Jarosław Ratajczak.

Po tej bramce Stomil nie cofnął się do defensywy tylko starał się dalej napierać na bramkę gości. Już w 20 minucie mieliśmy 2:0. Tsubasa Nishi odebrał piłkę jednemu z obrońców gości, wszedł w pole karne i strzałem po krótkim słupku pokonał Tomasza Loskę. Trzeba przyznać, że dosyć niespodziewanie rozpoczęło się to spotkanie. Goście wyglądali na totalnie zdezorientowanych takim obrotem spraw i nie potrafili stworzyć żadnej dobrej sytuacji do zdobycia gola.

Jedyne zagrożenie płynęło ze stałych fragmentów gry. Jeszcze w pierwszej połowie dwa razy głową strzelał, Wolsztyński, ale najpierw jego strzał obronił Michał Leszczyński, a następnie piłkę z linii bramkowej wybił jeden z obrońców Stomilu. Pod koniec pierwszej połowy na strzał z dystansu zdecydował się zawodnik Stomilu,  Jakub Piotrowski, ale piłka po tym strzale poleciała minimalnie nad poprzeczką. Na przerwę Stomil schodził z dwubramkowym prowadzeniem.

Druga połowa rozpoczęła się od ofensywy gości, ale wydawało się, że Stomil w pełni kontroluję to co dzieje się na boisku. Niestety od 68 do 72 minuty olsztynianie popełnili dwa błędy w środku polu, zostawiając zbyt dużo miejsca piłkarzom gości i to się zemściło. Najpierw bramkę z około 20 metrów strzelił Rafał Kurzawa, a następnie praktycznie identycznego gola strzelił Igor Angulo. Trener Stomilu Adam Łopatko miał spore pretensje do swoich piłkarzy za te stracone bramki i trudno się dziwić, ponieważ sytuacja w meczu zmieniła się o 180 stopni.

Po tych dwóch ciosach Stomil już nie potrafił się podnieść. Olsztynianie zaczęli głupio tracić piłki i nie mieli zbytnio pomysłu na to, aby zagrozić bramce gości. Starali się oni stwarzać zagrożenie głównie akcjami odskrzydlającymi, ale one nie przynosiły żadnych efektów. Górnik za to poszedł za ciosem i strzelił kolejne gole.

W 80 minucie kapitalnie w polu karnym odnalazł się Igor Angulo. Uderzył on piłkę w taki sposób, że ta odbiła się od murawy, następnie od słupka i wpadła do bramki. Była to bramka naprawdę pięknej urody, a Angulo potwierdził, że jest jednym z najlepszych napastników na zapleczu ekstraklasy. Stomil starał się jeszcze jakoś odpowiedzieć na tą bramkę, ale widać było, że olsztynianie są po prostu przybici takim obrotem spraw. W doliczonym czasie gry, Górnik strzelił jeszcze jedną bramkę i mecz zakończył się wynikiem 2:4.

Jak podsumować taki mecz? Do przerwy Stomil grał dobrze, a nawet bardzo dobrze i nie pozwalał Górnikowi praktycznie na nic. Wydawało się, że olsztynianie odniosą zwycięstwo i nagle gra się załamuje i Stomil przestaje grać. Tak naprawdę z niczego goście strzelają dwie bramki i wszystko w tym meczu się zmienia. Niestety na tym poziomie, żeby wygrać nie wystarczy zagrać dobrych 45 minut, tylko trzeba tą grę utrzymać przez cały mecz. Stomilowi zbyt często w tym sezonie zdarzają się takie przestoje w grze. Należałoby się zastanowić w czym tkwi problem i szybko go rozwiązać, ponieważ inaczej może być trudno utrzymać się w pierwszej lidze.

Fotorelacja:

BRAK KOMENTARZY