Duża liczba głosów tym razem nie dała mandatu prof. Tadeuszowi Iwińskiemu.Utrata politycznego zmysłu przyniosła wyborczą klęskę

0
1945
wybory

 

 

Prof. Tadeusz Iwiński to jedna z ośmiu osób nieprzerwanie zasiadających w polskim Sejmie od 1991 roku. Po raz pierwszy nie zobaczymy go jednak w sejmowych ławach, bo ugrupowania lewicowe nie przekroczyły progu wyborczego.

– Zdobył Pan niemal 13 tys. głosów, a mimo tego nie dostał się do Sejmu.

– To nie był zły wynik, ale przez to, że Zjednoczona Lewica startowała, jako koalicja, a nie komitet musieliśmy przekroczyć próg wyboczy na poziomie ośmiu procent, choć postulowałem, aby wystartować tak jak Paweł Kukiz – rejestrując komitet wyborczy, gdzie próg wynosi pięć procent. Skończyło się tak, jak się skończyło, bo zabrakło nam około 67 tys. głosów, aby móc mieć swoich reprezentantów w Sejmie. To przecież niewielka liczba głosów na tak olbrzymi kraj. Doszło do tego, że pierwszy raz od 1991 roku nie będzie ugrupowań lewicowych w Sejmie. Więcej, jesteśmy jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym nie będzie lewicowych posłów w parlamencie.

– Jakie są przyczyny?

– Jest zapewne kilka, ale wszystko ma swoje źródła chyba w nieudanych wyborach prezydenckich, w których reprezentowała nas Magdalena Ogórek. Niestety, moim zdaniem, wybory prezydenckie to nie konkurs piękności… a nasza reprezentantka miała nawet problemy z deklaracją, czy jest z nami związana, czy też nie.

– A czy języczkiem u wagi nie był czasem Adrian Zandberg i partia Razem?

– Wypadł bardzo dobrze podczas debaty wyborczej, ale to co się potem działo w mediach, czyli „pompowanie jego osoby” i partii Razem, spowodowało, że tych kilku procent zabrakło. Dziś (rozmawiamy 10.11 – red.) senator Stanisław Karczewski z Prawa i Sprawiedliwości wręczył Monice Olejnik kwiaty w podziękowaniu za „wycięcie lewicy”. Parę dni temu w jednym z portali internetowych ukazał się sondaż, w którym Zjednoczona Lewica ma ponad osiem procent poparcia! Zaledwie kilkanaście dni po wyborach.

– Jak przez te ponad dwadzieścia lat zmieniała się kultura polityczna w Sejmie i język polityki? Odnoszę wrażenie, że im ostrzej, tym lepiej.

– To niestety prawda. Ja jednak jestem zwolennikiem spokojnej polemiki i wyznaję zasadę sformułowaną przez Cypriana Kamila Norwida – abyśmy pięknie się różnili. Wiele razy ścierałem się w dyskusjach z innymi politykami, ale zachowując szacunek wobec rozmówcy. W pamięć zapadają mi dyskusje ze Stefanem Niesiołowskim, który naprawdę jest ostry, ale chętnie byliśmy zapraszani do jednej ze stacji telewizyjnych, bo potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Stefan żartował czasem z redaktor prowadzącej, mówiąc – niech pani nie zaprasza Iwińskiego, bo znów nie będę mógł dojść do słowa.

– Spotkał Pan przez lata posłowania wiele interesujących osób.

– Cenię Jana Rokitę, z którym zawsze dobrze się rozmawiało, Aleksandra Kwaśniewskiego, który mimo że nie skończył studiów, co mu wytykano, posiada doświadczenie i wiedzę trzech osób z doktoratami. W tym gronie był także Józef Oleksy.

– Jak Pan dbał o sprawy mieszkańców regionu?

– Pod koniec lat 90. wraz z rektorem Ryszardem Góreckim, Januszem Lorenzem i kilkoma innymi osobami zaangażowałem się w utworzenie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Swoją cegiełkę dołożyłem także do powstania Wyższej Szkoły Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie. Ufundowałem także specjalne stypendia dla zdolnej młodzieży, które w wielu przypadkach umożliwiły młodym ludziom kontynuację nauki na studiach wyższych. Mimo że nie zostałem posłem, to dalej będę to robił.

Starałem się odwiedzać zakłady pracy, które zostały zapomniane i politycy nie fatygują się, aby je odwiedzać. Byłem w wielu przedsiębiorstwach Warmii i Mazur, bo dzięki takim wizytom można z bliska dowiedzieć się, jakie problemy mają mieszkańcy.

Uczestniczyłem także w organizacji debat politycznych u nas w regionie przed wejściem Polski do Unii Europejskiej.

– Był i jest Pan aktywny na arenie międzynarodowej. Największe osiągnięcia?

 – Przede wszystkim uczestnictwo w kluczowych negocjacjach w sprawie wejścia Polski do Unii Europejskiej. Byłem członkiem 4-osobowej delegacji państwowej na uroczystości przystąpienia Polski do UE w Dublinie 1 maja 2004 roku. I tak też się złożyło, że byłem pierwszym deputowanym, który miał możliwość wypowiedzenia się w Parlamencie Europejskim.

– Jakie ma Pan plany na przyszłość? Zobaczymy Pana jeszcze w parlamencie?

– Nie wiem, muszę to przemyśleć, zastanowić się… Na pewno mam co robić, jestem wciąż aktywny naukowo, więc do nauki wrócę. A czy pojawię się znów na listach wyborczych? To się okaże.

rak

Prof. Tadeusz Iwiński (ur. 1944) od 1989 roku jest profesorem nauk humanistycznych. Były stypendysta Fulbrighta na Uniwersytecie Harvarda. Był wykładowcą i nauczycielem na kilku uczelniach polskich i zagranicznych. W latach 1967-1990 był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Zasiadał nieprzerwanie w Sejmie od 1991 roku. W 1991 wszedł w skład delegacji Sejmu i Senatu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu. W latach 1994–1998 pełni funkcję wiceprzewodniczącego tego zgromadzenia, ponownie objął ją w 2003. Od 2003 do 2004 był obserwatorem w Parlamencie Europejskim, a od maja do lipca 2004 polskim deputowanym do PE. W latach 2001–2004 sprawował funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządach Leszka Millera i Marka Belki.

BRAK KOMENTARZY