W ostatnim w tym sezonie meczu rozgrywanym przed własną publicznością ostródzianie rywalizowali z Widzewem Łódź. Mecz ten dostarczył kibicom niesamowitych emocji.
Spotkania na tym szczeblu rozgrywkowym z takimi drużynami jak ŁKS Łódź, czy Widzew Łódź, stanowią dla piłkarzy dodatkową mobilizację. Widzew przed sezonem uważany był za jednego z głównych kandydatów do awansu na wyższy poziom rozgrywkowy, jednak obecnie zajmuje trzecie miejsce w tabeli i nie ma już żadnych szans na awans.
Spotkanie w Ostródzie rozpoczęło się od obustronnego badania. Żadna z drużyn nie chciała się otworzyć i mocniej zaatakować. Ostatecznie jednak w 18 minucie to goście wyszli na prowadzenie. Po dośrodkowaniu piłki z rzutu rożnego, gola strzałem głową zdobył Marcin Nowak. W tej sytuacji błąd popełnił ostródzki bramkarz, Kamil Kotkowski, który minął się z piłką.
Po tej bramce goście jeszcze bardziej przycisnęli i Sokół miał sporo szczęścia, że nie stracił kolejnego gola. Ostródzianie obudzili się dopiero w końcówce pierwszej połowy, wtedy to przed szansą na zdobycie gola stanął Michał Jankowski, ale piłka po jego strzale trafiła w Łukasza Suchockiego. Trzeba przyznać, że była najlepsza akcja ostródzian w tej części gry.
Po przerwie mecz się bardziej otworzył. Świetną okazję mieli łodzianie, ale Dawid Kamiński z bardzo bliskiej odległości trafił w słupek. Chwilę później ostródzki stadion oszalał. Na strzał zza pola karnego zdecydował się Sebastian Pączko, przymierzył on na tyle dobrze, że bramkarz Widzewa musiał skapitulować.
Widzew nie rezygnował jednak i dalej atakował bramkę gospodarzy. Po jednej z akcji, jeden z łódzkich piłkarzy staną oko w oko z Kamilem Kotkowskim, ale ostródzki bramkarz wygrał ten pojedynek. W 68 minucie łodzianie wyszli na prowadzenie, a wszyscy kibice obecni na stadionie przecierali oczy ze zdumienia. Maciej Kazimierowicz zdecydował się na strzał zza połowy boiska i przelobował bezradnego w tej sytuacji Kotkowskiego. Z jednej strony można winić za utratę tej bramki ostródzkiego bramkarza, ale z drugiej trzeba przyznać, że piłkarzowi Widzew wyszedł strzał życia.
Sokół w końcowych fragmentach meczu ostrzej zaatakował i to spowodowało, że Widzew wychodził z groźnymi kontrami. Tak naprawdę należy powiedzieć, że łodzianie powinni strzelić co najmniej jednego gola i tym samym zamknąć to spotkanie, ponieważ mieli ku temu świetne okazje. Nie zrobili jednak tego i sprawdziło się słynne piłkarskie przysłowie, że niewykorzystane sytuację lubią się mścić.
W 89 minucie Robert Hirsz świetnie wyszedł do dośrodkowania i nie dał szans łódzkiemu bramkarzowi. Sokół jeszcze w końcówce próbował przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:2. Jest to wynik sprawiedliwy, a Sokół po raz kolejny w tym sezonie udowodnił, że jest najgroźniejszym zespołem w końcówkach spotkań. Wtedy to ostródzianie wrzucają piąty bieg i przyciskają swojego rywala.
Spotkanie to było ostatnim meczem w tym sezonie w wykonaniu Sokoła przed swoją publicznością. Trzeba przyznać, że ostródzcy piłkarze dali swoim kibicom sporo radości zarówno w całym sezonie, jak i w tym ostatnim meczu.