Posłem się bywa a obywatelem jest się cały czas

0
2474
Poseł

W obecnym parlamencie po raz pierwszy znalazło się podobnie jak Andrzej Maciejewski 214 zupełnie nowych twarzy. Jacy są nowi członkowie parlamentu, skąd zainteresowanie sprawami publicznymi? Czy to moda ,kaprys a może  trwałe i wieloletnie działanie na lokalnym podwórku pozwoliło im  zaistnieć na politycznym ringu i odnieść sukces? W kolejnych wydaniach gazety przybliżymy Wam postaci posłanek i posłów z naszego regionu.

 

– To skąd Pan trafił na Wiejską?

Urodziłem się w Bartoszycach. Stamtąd pochodzi także moja żona. Starsza córka Urszula jest studentką 3 roku technologii żywienia na UWM w Olsztynie, młodsza Adrianna jest na 1 roku politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Od 16 lat nasza rodzina mieszka w gminie Jonkowo, w Giedajtach. Od dwóch lat pracuję w branży przemysłowej jako manager sprzedaży w firmie produkującej i sprzedającej oprawy ledowe. Obecnie, na czas pracy w Sejmie, złożyłem wniosek o udzielenie bezpłatnego urlopu.

– Od kiedy Pan się interesuje sprawami publicznymi?

– To jest  rodzinna tradycja. Wychowałem się w domu, w którym dużo się mówiło o polityce. Mój tata był bezpartyjnym radnym w Bartoszycach. Kiedy zmarł, namówiono mnie do kandydowania do rady miejskiej na  jego  miejsce. Przyjąłem to wyzwanie, chociaż miałem dopiero 19 lat i byłem świeżo po maturze. Przez wiele lat czułem pewnego rodzaju balast , wynikający z faktu, że wchodziłem do polityki ze znanym w środowisku nazwiskiem. Był to samorząd pierwszej kadencji, w którym działo się wiele ciekawych rzeczy. Część radnych pochodziła  z dawnego PZPR, część została wybrana z ramienia „Solidarności”. Ze względu na mój wiek, byłem radnym niezależnym, z nikim dotąd niezwiązanym. Była to bardzo burzliwa kadencja, często dochodziło do spięć. W połowie kadencji po raz czwarty wybierano przewodniczącego rady miasta i wówczas wybrano mnie. Udało  mi się przeprowadzić „na wejściu” dwie zmiany- sesje od tej pory odbywały się w ciągu dnia, a nie dwóch dni i udało mi się uaktywnić komisje. Jeśli ktoś myślał, że będę „malowanym” przewodniczącym, prowadzonym za rączkę przez starszych, to się mylił. Funkcję przewodniczącego pełniłem do końca kadencji, co z pewnością dowodzi mojej skuteczności. W tym czasie studiowałem dziennie , ale miałem indywidualny tok studiów i mogłem łączyć naukę z działalnością społeczną. Moim profesorem był Tadeusz Iwiński. Po zajęciach jechaliśmy razem na sesję do Bartoszyc. Mimo, że różniliśmy się poglądami, bo zawsze ciągnęło mnie do prawicy ,  z profesorem świetnie się porozumiewaliśmy. Nie ukrywam, że profesor Iwiński zaraził mnie zainteresowaniem polityką wschodnią. Prowadził jedną z ciekawszych form zajęć. Udowodnił jako poseł , że jest skutecznym politologiem. Mam wielu znajomych na lewicy i nie uważam, że moje poglądy uniemożliwiają mi utrzymywanie z nimi znajomości. Mnie, fascynowała wówczas Unia Polityki Realnej Korwina Mikke.

– Kandydował Pan powtórnie do rady miasta w Bartoszycach?

– Po studiach zamieszkałem w Olsztynie. Już wcześniej zajmowałem się  trochę dziennikarstwem . Był to dość fascynujący, ale i trudny  okres w moim życiu. Po przeprowadzce z Bartoszyc, czułem się w Olsztynie obcy. Nikogo tu nie znałem, zaczynałem od zera, ale jednocześnie miałem świadomość, że szybko muszę wejść w dorosłe życie. Początki nie były takie proste. Musiałem się przebijać, przedzierać.  Po studiach zająłem się sprawami wschodnimi i opublikowałem sporo prac na ten temat. Dostałem pracę w Urzędzie Wojewódzkim jako pełnomocnik wojewody warmińsko-mazurskiego do tych właśnie spraw. Napisałem też pracę doktorską na temat zagadnień wschodnich. W Urzędzie pracowałem przez pół roku. Po przejęciu władzy przez SLD wojewoda Babalski polecił mnie nowemu wojewodzie. Byłem jedyną osobą, która po odejściu ekipy z AWS-u pozostała na swoim stanowisku. Wojewoda Szatkowski postanowił zaryzykować, chociaż od początku ustaliliśmy, że nasze poglądy są krańcowo odmienne. Myślę, że nie żałował, bo pracowało nam się razem bardzo dobrze. Miałem okazję być członkiem delegacji rządowej na otwarciu przejścia Gołdap- Gusiew.

– Mimo swoich prawicowych poglądów nie wstąpił Pan jednak do PiS-u?

– Jestem politologiem z wykształcenia i dobrze wiem, czym jest partia. To specyficzna struktura, w której trudno o indywidualizm a ja jestem trochę niepokorny i lubię być wolny jako jednostka. Nigdy nie byłem w PiS-ie, ale dwa razy startowałem z list tej partii. Mam trochę odmienne poglądy na gospodarkę. Cenię jednak pana Kaczyńskiego, bo jest to polityk, który niewątpliwie udowodnił swoją skuteczność.

– Jak do tego doszło, że startował Pan z listy Kukiz΄15 ?

– Rok temu , z ramienia Kongresu Nowej Prawicy kandydowałem na urząd prezydenta Olsztyna. Uważam, że nigdy nie zostałbym posłem, gdybym nie wystartował w tych wyborach. Olsztyna Uzyskałem 1500 głosów na prezydenta a na radnego sejmiku wojewódzkiego ponad 2800 głosów, nie prowadząc praktycznie żadnej kampanii. Miałem potem pewien niedosyt. Gdyby na ulicach wisiały moje plakaty wyborcze, wynik pewnie byłby lepszy. Już wtedy praktycznie zaczęła się kampania prezydencka, a później parlamentarna. Były one kontynuacją kampanii samorządowej. Dzięki debatom , prowadzonym w kampanii samorządowej udało mi się przebić do świadomości mieszkańców Olsztyna i powiatu olsztyńskiego. Wkrótce po wyborach samorządowych rozpadł się   Kongres. Korwin ma jeden problem- dwa razy założył własne partie i dwukrotnie został z nich usunięty. Rozpad partii bardzo mnie poruszył. Nie byłem zły, byłem naprawdę wściekły, że po raz kolejny polska prawica zamiast się łączyć, dzieli się. Obiecałem sobie wtedy, że nigdy więcej  nie zwiążę się z żadną partią. Moje poglądy natomiast nie zmieniły się . Można je najogólniej określić jako wolnościowe.

– Jak Pan widzi dalszy rozwój ruchu Kukiza, który w tej chwili odniósł spory sukces?

– Wszyscy widzimy sukces ruchu , ale mało mówi się o jego początkach. Gdybyśmy cofnęli się do przełomu sierpnia i września tego roku, w Olsztynie wokół Kukiza był nienajlepszy pijar. Kiedy pojawiłem się 4 września jako „jedynka” na liście , a przypominam, że do 15-go września trzeba było zebrać podpisy, sytuacja była bardzo trudna. Wiele osób odradzało mi kandydowanie, nie wierząc, że w ogóle uda się zarejestrować listę. Przez całe wakacje w mediach wmawiano Polakom, że Kukiz w wyborach nie zaistnieje. Rzeczywiście, miał tylko trzy miesiące na zbudowanie struktur, które inne ugrupowania budowały przez lata. Moim zadaniem było zapięcie listy w naszym okręgu. Naprawdę trudno jest pogodzić ambicje, wymagania  i oczekiwania  osób, reprezentujących różne grupy społeczne. To, że się udało to zrobić, już było sukcesem. Nie jest prawdą, że Paweł roztrwonił swój sukces z wyborów prezydenckich. Jeżeli tak, to gdzie jest ta potęga, którą było SLD? My nie mieliśmy struktur, pieniędzy, zaplecza i doświadczenia, a jednak  udało się osiągnąć niezły wynik. Co do naszej przyszłości. Jesteśmy konsekwentni i dlatego nie staniemy się partią. Oznacza to, że nie będziemy korzystać z finansowania z budżetu państwa. Jako posłowie dokonamy samoopodatkowania. Pamiętajmy też o tym, że każdy poseł będzie prowadził własne biura poselskie. Jesteśmy ruchem, który przyciąga inicjatywy obywatelskie grup społecznych o różnych poglądach. Jako ruch społeczny jesteśmy skupieni raczej wokół zadań do wykonania. Chcemy rozwiązać na przykład problemy frankowiczów czy spółdzielców. W swoim gronie mamy dwóch radnych – z Ełku i Giżycka. Reprezentują oni oczekiwania samorządowców.

– Jakie są priorytety ruchu Kukiz΄15 w najbliższych miesiącach pracy parlamentu?

– Po 26 latach widać wyraźnie, że system polityczny  w Polsce jest nieudolny. Najnowszy przykład, to spór, kto ma wziąć udział w nieformalnym szczycie państw na Malcie. Trzeba przede wszystkim poprawić konstytucję, bo jest ona tak ważna jak kręgosłup. Każda ustawa, która wyjdzie z Sejmu musi być zgodna z ustawą zasadniczą. Jako obywatel mam ten komfort, że w referendum głosowałem przeciwko obowiązującej konstytucji. Od początku uważałem, że powinniśmy mieć system prezydencki. W Polsce prezydent jest wybierany w wyborach powszechnych tak jak w Stanach Zjednoczonych, ale jego kompetencje są takie jak prezydenta Niemiec, bez realnej władzy wykonawczej. To bez sensu. Silny prezydent wybierałby sobie ministrów, co nie znaczy , że miałby absolutną władzę. Zadaniem parlamentu nadal byłoby stanowienie prawa, uchwalanie budżetu i kontrolowanie wydatków. Jestem przeciwny także temu, że członkowie  parlamentu są wybierani na ministrów i premiera. W ten sposób łamana jest zasada  trójpodziału władzy. Obliczyłem sobie, że średnio 20-tu posłów na kadencję sprawuje jednocześnie władzę wykonawczą, czyli kontrolują sami siebie.

Sposobem  na naprawę systemu politycznego w Polsce jest, forsowany przez Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich, pomysł wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. System taki działa od lat w Wielkiej Brytanii, a tam jest najwięcej polskich emigrantów. Obywatele polscy wybierają kraj, w którym jest stabilna, przewidywalna władza, gwarantująca obywatelom konkretne rzeczy. Istota jow-ów nie polega tylko na tym, że poseł jest wybierany z jednego czy dwóch powiatów. Rzecz w tym, że jednoznacznie wiadomo, kto rządzi, a kto jest w opozycji. Ten, kto rządzi, ponosi pełną odpowiedzialność. Politycy nie lubią jow-ów , bo nikt nie lubi ponosić odpowiedzialności. Większość polskich rządów to były koalicje. Jak coś się nie udawało, zrzucano winę na koalicjanta.

Zmianie powinien też ulec system podatkowy. Trzeba w końcu zrobić tak, żeby obywatele mogli odetchnąć. Nasz ruch chce wymuszać zmiany na lepsze w państwie. Być może dzięki nam, a dokładnie dzięki  kampanii prezydenckiej Pawła Kukiza, w parlamencie mamy 215 zupełnie nowych osób. Wśród nich jest dużo ludzi młodych, dobrze wykształconych i nie obciążonych historycznie. Mieliśmy się już okazję poznać. Wszystkich zachęcam do przyglądania się tym nowym twarzom. Są tam przyszli ministrowie, premierzy, a może nawet prezydent. To Kukiz pierwszy zaczął mówić o tym, że potrzebujemy zmiany pokoleniowej i odświeżenia sceny politycznej.

– Jakie są Pana osobiste priorytety jako reprezentanta mieszkańców okręgu olsztyńskiego?

-Traktuję swoją pracę w Sejmie jako misję. Posłem się bywa, a obywatelem jest się cały czas. Po pierwsze, chcę się zająć problemami samorządu terytorialnego i dlatego złożyłem akces do Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Sam pracowałem w samorządzie, a z racji swojej obecnej pracy zawodowej objechałem całą Warmię i Mazury. Głównym problemem samorządów jest to, że władze centralne obarczają je kolejnymi zadaniami własnymi, nie dając na nie pieniędzy.  Samorządy terytorialne muszą mieć konkretny wpływ na procesy legislacji. Nie można tworzyć prawa bez konsultacji z zainteresowanymi. Poza tym uważam ,że należy ożywić działalność międzyparlamentarnego zespołu Warmia- Mazury, który pracował w poprzedniej kadencji bardzo rzadko. Spotkał się cztery razy, czyli średnio raz na rok, był więc fikcją. Mamy w sumie 18-tu posłów z Warmii i Mazur- to bardzo dużo a spraw do załatwienia też jest niemało, choćby dokończenie budowy drogi nr16. Nie możemy sobie odpuścić tematu rozbudowy jednostek wojskowych. Są to realne miejsca pracy, pieniądze, które wracają do regionu a jednocześnie zwiększa obronność państwa. Czas uświadomić sobie, że fikcją jest mit o tym, że region Warmii i Mazur jest w stanie utrzymać się z turystyki. Nie pozwalają na to przede wszystkim warunki  klimatyczne. Nie da się tutaj żyć z turystyki przez dwa miesiące. Nasze województwo nie jest Polską B. To Polska E- w niektórych regionach mamy do czynienia wręcz z wyludnieniem. Trzeba uruchomić program mody na Warmię i Mazury jako teren do zamieszkania i inwestowania. Mamy ziemię, korzystne warunki ekologiczne, ale nie mamy mieszkańców. Kolejnym moim zadaniem jako posła będzie nawiązanie realnej współpracy z samorządem wojewódzkim. Mam wrażenie, że często był on opuszczony. Wiele samorządów miast i gmin także czuje się oszukanymi przez polityków . Dotyczy to na przykład rozdziału środków unijnych, gdzie często ważniejsza była legitymacja partyjna niż celowość inwestycji. Dużo mówi się o konieczności ograniczenia emisji CO2 . Uważam , że można podjąć w tej sprawie bardzo proste środki. Gminy robią dzisiaj przetargi na dostawę prądu a mimo to nadal przepłacają na oświetleniu ulicznym i w rezultacie włączona jest co druga lampa. Te, które zmieniają tradycyjne, sodowe oświetlenie na ledowe, oszczędzają do 60 % kosztów energii. Inwestycja zwraca się po 4 –5 latach. W naszej gminie występują gdzieniegdzie jeszcze oprawki rtęciowe, które powinny być już zakazane. Tutaj , po wymianie, oszczędność wyniosłaby do 80%. Innym, realnym krokiem do ograniczenia emisji CO2 jest termomodernizacja budynków. Jest jeszcze w tej dziedzinie wiele do zrobienia, a może dać przy okazji zatrudnienie wielu ludziom- od producentów i właścicieli hurtowni po wykonawców. Jestem zwolennikiem patriotyzmu gospodarczego. Od początku mam zamiar intensywnie pracować także nad poprawą relacji bank-klient a konkretnie zająć się problemami frankowiczów. Nie może tak być, że staliśmy się niewolnikami zagranicznych banków. W państwie prawa działają one bezprawnie i są bezkarne. Pewne praktyki bankowe są zakazane w ich państwach rodzimych. W Austrii i we Francji takich przekrętów zakazano już 20 lat temu. Mówię o tym z pełną świadomością. Nie chodzi o to, że ktoś ma za kogoś spłacać zobowiązania finansowe. Obywatele muszą mieć pewność, że prawo w państwie działa obiektywnie i równo traktuje wszystkie podmioty. Inną sprawą , którą będę się zajmował będą zagadnienia polityki zagranicznej w kontekście naszej wschodniej granicy. Olsztyn ma bardzo dobrą markę w Polsce, jeżeli chodzi o sprawy rosyjskie. My tego nie doceniamy i lekceważymy, a jest to błąd. Będę współorganizował konferencje , bo uważam, że współpraca przygraniczna to dobry kierunek.

– Czy już wiadomo, gdzie będzie działało Pana biuro poselskie?

– Tak, jak obiecywałem w kampanii, otworzę dwa biura- jedno w Olsztynie przy ulicy Niepodległości na wysokości Mac Donalda i drugie w Ełku. Moi pracownicy będą zatrudnieni na umowę o pracę. Niech to będzie mój mały wkład w walkę z bezrobociem.

– Czy będzie Pan posłem dostępnym dla ludzi?

– Obowiązkowo. Mam zamiar dużo jeździć komunikacją publiczną nie tylko dlatego, że jest bezpłatna dla posła. To także okazja do rozmów z ludźmi . Poseł powinien spędzać 2-3 dni w tygodniu w Warszawie a pozostałe w regionie. Od lat obserwuję scenę polityczną Warmii i Mazur. Są posłowie, którzy pojawiają się w swoich biurach jedynie przed wyborami. Potwierdzają to samorządowcy, z którymi rozmawiam. Ja chcę być posłem, który będzie nie tylko gościem na dożynkach, ale i na sesji i spotkaniu sołeckim . Podchodzę do tego bardzo serio, choć wiem, że będzie to bardzo trudne, bo nasz okręg to teren o promieniu co najmniej 200 kilometrów.

BRAK KOMENTARZY