Stomil remisuje po bezbarwnym meczu

0
1101

Stomil Olsztyn przystąpił do meczu przeciwko Sandecji Nowy Sącz z chęcią zrehabilitowania się za porażkę w ostatniej kolejce. Niestety olsztyńskim piłkarzom ta sztuka nie do końca się udała.

Sandecja Nowy Sącz spisuje się w tym sezonie naprawdę dobrze. Przed tą kolejką była na piątym miejscu w tabeli, dlatego wiadome było, że nie będzie to łatwy mecz dla Stomilu. Od początku obydwa zespoły wzajemnie się badały. Widać było, że chcą sprawdzić na co stać ich dzisiejszego rywala.

Niestety dla atrakcyjności spotkania, to wzajemne badanie trwało bardzo długo. Tak naprawdę żaden z zespołów nie potrafił w konkretny sposób zaatakować bramki swojego rywala. Sposobem Stomilu na zdobycie gola, miały być dośrodkowania w pole karne. Bardzo często piłkę otrzymywali skrzydłowi, którzy uruchamiali, usposobionych bardzo ofensywnie w tym meczu obrońców, a ci zagrywali piłkę w szesnastkę. Niestety żadne z tych dośrodkowań nie zakończyło się bramką, ale trzeba pochwalić bocznych obrońców Stomilu,czyli Ziemanna i Ratajczaka, ponieważ grali oni dobrze zarówno w obronie, jak i w ataku.

Jeżeli chodzi o pierwszą połowę meczu to szansę na gola w drużynie z Olsztyna mieli Kun i Nishi. Strzał tego pierwszego z ponad 20 metrów w kapitalny sposób obronił bramkarz gości, a Japończyk minimalnie przestrzelił z naprawdę dogodnej pozycji. To tak naprawdę jedynie sytuacje do odnotowania w tej części meczu. Goście odpowiedzieli uderzeniem z dystansu Macieja Małkowskiego, ale jego strzał obronił będący ostatnio w świetnej formie Michał Leszczyński.

Druga część meczu nie zmieniła zbytnio jego ogólnego obrazu. Pierwsze minuty należały do gości. Zepchnęli oni olsztyńskich piłkarzy do defensywy i przez pewien czas nie opuszczali ich połowy boiska. Jednak trzeba powiedzieć szczerze, że z tej przewagi zbyt dużo nie wynikało. Głównym motorem napędowym akcji przeprowadzanych przez gości był Maciej Małkowski. Były reprezentant Polski kilkakrotnie strzałami z dystansu próbował nękać Leszczyńkiego, ale ten nie dał się pokonać.

Stomil swoją najlepszą okazję zmarnował w 85 minucie meczu. Po bardzo dobrym dośrodkowaniu Patryka Kuna, w kierunku bramki główkował wprowadzony chwilę wcześniej Suchocki, a jego strzał o milimetry minął bramkę gości. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, który był odzwierciedleniem tego co działo się na boisku.

Na obronę piłkarzy należy podkreślić, że spotkanie było rozgrywane w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Padał deszcz, a murawa była bardzo nasiąknięta wodą, co sprawiało problemy piłkarzom, w utrzymaniu się na niej. Piłka także często płatała figla zawodnikom. Cóż, jak nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Trzeba szanować ten jeden punkt zdobyty przez Stomil, ale w następnych spotkaniach gra musi ulec poprawie.

BRAK KOMENTARZY