– Tradycja usług pogrzebowych się zmieniła, ludzie preferują kremacje – mówi Marek Cichewicz, prezes Grupy Klepsydra. Branża szacuje, że w Polsce kremacje dziś stanowią już 40 proc. wszystkich pochówków, a w dużych miastach nawet 60 proc.
– Inflacja wpływa na koszty usług pogrzebowych. Mamy wyższe koszty zatrudniania i utrzymania pracowników, a dostawcy, którzy dostarczają nam trumny, urny i inne akcesoria pogrzebowe, też musieli podnieść ceny. To wszystko niestety przełożyło się też na koszty samego pogrzebu – mówi agencji Newseria Biznes Marek Cichewicz. – Jeśli mówimy o wartościach, to jest to ciężkie do przeanalizowania w skali całego kraju, ponieważ porównując chociażby Warszawę do mniejszych miejscowości, te dysproporcje są bardzo duże i to jest kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent, w zależności od regionu.
Koszty prowadzenia działalności firm pogrzebowych znacznie wzrosły w ciągu ostatniego roku – nie tylko ze względu na wzrost kosztów pracy, ale też droższe drewno do produkcji trumien czy wysokie ceny energii i gazu, potrzebne np. przy przechowywaniu, transporcie czy kremacji zwłok. W tej chwili w firmach pogrzebowych średni koszt standardowego pochówku waha się od ok. 7 do 10 tys. zł.
Do tego dochodzą jeszcze koszty miejsca na cmentarzu, które mocno się różnią w zależności od lokalizacji i w większych miastach mogą sięgać nawet kilkunastu tysięcy złotych.
W celu zapewnienia środków na pokrycie kosztów związanych z pogrzebem ZUS wypłaca rodzinie zmarłego zasiłek pogrzebowy (w 2021 roku wypłacono 438 tys. takich zasiłków na łączną kwotę 1,75 mld zł). W 2011 roku został obniżony do 4 tys. zł i na tym poziomie pozostaje od tego czasu.
Przez galopującą inflację jego nominalna wartość w tym czasie mocno spadła, zwłaszcza w ostatnim roku, i nie wystarcza już na pokrycie kosztów pogrzebu. Dlatego branża już od pewnego czasu apeluje o jego waloryzację. W obietnicach wyborczych Koalicji Obywatelskiej pojawiła się taka zapowiedź – zasiłek pogrzebowy miałby wzrosnąć od lipca 2024 roku do kwoty 6450 zł.
– W przypadku kremacji koszty są niższe, przede wszystkim te związane z obsługą na cmentarzu, ponieważ nie trzeba ponosić tak dużych kosztów związanych z zakupem kolejnych miejsc pod tradycyjny grób i trumnę. W takim grobie mogą znaleźć się dwie, trzy, maksymalnie cztery trumny. Jeśli zdecydujemy się na urny, to może być ich nawet kilkanaście. Te opłaty związane z obsługą cmentarną będą dla nas jako rodziny niższe – mówi prezes Grupy Klepsydra.
Jak wskazuje, rosnąca popularność i wzrost liczby kremacji jest jedną z najważniejszych zmian, jakie zaszły w ostatnich latach na polskim rynku funeralnym. Bliscy coraz częściej decydują się na pochówek zmarłego w urnie, do czego przyczyniają się także problemy ze znalezieniem wolnych miejsc na przepełnionych cmentarzach. Branża szacuje, że w Polsce kremacje dziś stanowią już nawet 40 proc. wszystkich pochówków.
– Jeszcze na przełomie 2008 i 2009 roku, kiedy wprowadzaliśmy nasze krematorium na rynek usług pogrzebowych w Polsce, to było ich 10, a dziś mamy ich 86, czyli przez niecałe 15 lat powstało wiele ośrodków, które umożliwiają rodzinom zmarłych dokonać kremacji bliskiej zmarłej osoby – mówi Marek Cichewicz. – Ten wzrost liczby kremacji jest bardzo duży. Niestety GUS nie podaje danych na ten temat, ale my, jako branża, szacujemy, że w skali kraju stanowią one ok. 40 proc., a w dużych miastach, takich jak Warszawa, Łódź czy Gdańsk, to jest nawet ok. 60 proc.
ŹRÓDŁO: Newseria