Z opakowania i etykiety produktów nie dowiesz się prawdy

0
864
Michal Jarmoluk z pixabay.Zagraniczne produkty chcą udawać polskie

Wielu Polaków stara się kupować w sklepach tylko polskie produkty. Jak się okazuje jednak, sklepy coraz częściej próbują oszukać konsumentów.

Z każdego województwa, a nawet z każdego powiatu w Polsce dostaliśmy już informacje o nieprawidłowościach, związanych ze złymi etykietami na produktach. Skala jest ogromna i my nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że jest tak wielka – powiedział Piotr Kołodziejczak, regionalny koordynator AGROunii.

Chodzi przede wszystkim o to, że przy etykiecie, na której napisana jest cena danego produktu, widnieje również kraj z jakiego produkt pochodzi. Było już wiele takich przypadków,  że na takiej etykiecie było napisane, że produkt pochodzi z Polski, a na samym opakowaniu było już napisane coś zupełnie innego. Wiadomo, że przeciętny konsument spojrzy na cenę i wtedy zerknie także na kraj pochodzenia.Kiedy zobaczy, że jest to Polska, to już na opis na opakowaniu nie patrzy.

Przykład nieprawidłowego oznakowania źródło- AGROpatrol

AGROunia stara się wyłapywać te nieprawidłowości. – Sklepom grozi kara nałożona przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Kary są liczone od obrotu. Jest to realna kara, jeżeli się udowodni nieprawidłowości. Założyliśmy „AGROpatrol” i dostajemy wiele wiadomości z całego kraju odnośnie tych nieprawidłowości. Minister Rolnictwa wysłał pismo do inspekcji, które zajmują się kontrolą żywności w sklepach, aby zwracali uwagę na to co publikujemy na naszej stronie www. My szykujemy pozew przeciwko Jeronimo Martins – mówi Piotr Kołodziejczak.

 Informacja o kraju pochodzenia jest istotna dla wielu konsumentów, często wpływa na decyzję o zakupie i nie powinna wprowadzać w błąd. Do UOKiK docierały liczne sygnały o nieprawidłowościach w tym zakresie, dlatego zleciłem Inspekcji Handlowej przeprowadzenie kontroli– mówi prezes UOKiK Marek Niechciał.

Nieprawidłowości dotyczyły 31 sklepów (32,3 proc.) sieci: Aldi, Auchan, Biedronka, Dino, Hipermarket Bi1, Intermarché, Kaufland, Lewiatan, Lidl, Netto, Polo Market, Stokrotka i Tesco. 118 partii warzyw i owoców (10,2 proc., kontrola objęła 1162 partie) było błędnie oznakowanych krajem pochodzenia.

61 produktów (5,2 proc. skontrolowanych) było oznakowanych innym krajem pochodzenia, niż wynikało z dokumentów lub opakowań zbiorczych, w tym 31 niezgodnie z prawdą jako produkty z Polski. Na przykład rzekomo polski seler pochodził z Holandii, o czym informowało opakowanie. Wywieszka przy czosnku mówiła, że pochodzi on z Polski, ale z faktury wynikało, że jest z Egiptu.

Zdarzało się też (46 partii), że na wywieszce przy produkcie podane było kilka krajów pochodzenia. Na przykład cebula „pochodziła” jednocześnie z Polski, Francji, Holandii i Słowacji, a konsument nie wiedział, który z krajów jest właściwy.

Jeżeli chcemy być pewni, że kupujemy produkt z Polski, to przede wszystkim musimy zwracać uwagę na etykietę z ceną, ponieważ tam jest napisany kraj pochodzenia. Jednak, tak jak kontrole dowodzą, nie zawsze to co jest tam napisane zgadza się ze stanem rzeczywistym, dlatego trzeba, jeżeli jest taka możliwość, sprawdzić też opakowanie. Jeżeli na opakowaniu jest napisane, że jest to produkt polski, to mamy sto procent  pewności, że został on wyprodukowany u nas w kraju.

-Konsumenci raczej w Polsce są patriotami i chcą kupić, to co jest polskie, ale często nie mają takiej możliwości. Przykładem mogą być ziemniaki, ponieważ w tym roku jest ich bardzo mało. Według mnie produkcja w Polsce jest około 50% mniejsza, a trudno jest je sprzedać, ponieważ zalewa nas import z zagranicy.  Na tym tle  właśnie rozpoczęła się sprawa z Biedronką, ponieważ miała być promocja na polskie ziemniaki, a okazało się, że tylko 53% z ziemniaków pochodziło z Polski, a reszta była z importu. Na tym bardzo dużo tracą konsumenci, ale także polscy producenci– dodaje Piotr Kołodziejczak.

Źródło:własne

BRAK KOMENTARZY