W drodze na Mazury kradli paliwo i upijali się w aucie

0
575

Mieszkańcy Warszawy wybrali się na wczasy na Mazury. Po drodze kradli i się upijali.

Oficer dyżurny szczycieńskiej komendy otrzymał telefoniczne zgłoszenie, z którego wynikało, że na parkingu w miejscowości Narty zatrzymał się mężczyzna, który prawdopodobnie kieruje osobowym volkswagenem w stanie nietrzeźwości.
Policjanci, którzy pojechali w to miejsce od razu ustalili wskazany w zgłoszeniu pojazd. Z jego wnętrza dobiegał głośny śmiech i uwalniała się silna woń alkoholu. Auto było włączone, brakowało w nim tylko kierowcy. Pasażerami byli 37-latek, 42-latek i ich 38-letnia znajoma – wszyscy to mieszkańcy Warszawy. W trakcie prowadzonej przez policjantów interwencji na miejscu zjawił się świadek, który powiedział, że kierowca uciekł na widok policjantów i wskazał, w którym kierunku. Obecni na miejscu kryminalni, którzy udzielali wsparcia patrolowi prewencji, sprawdzili przyległy do parkingu teren i w pewnym momencie zauważyli biegnącego pomiędzy domkami letniskowymi w kierunku jeziora mężczyznę, który odpowiadał uzyskanemu od świadków rysopisowi. Ruszyli za nim w pościg pieszy i zatrzymali 37-latka.

Z uwagi na to, że z ustaleń policjantów wynikało, że cała czwórka może mieć coś na sumieniu, wszyscy zostali zatrzymani i osadzeni w policyjnej celi. Kierowca w trakcie badania stanu trzeźwości „wydmuchał” ponad 3 promile. 38-latka miał w organizmie blisko 2,5 promila, 42-latek ponad promil, a 38-latek niespełna 0,5 promila. Jak się okazało „wesoła” czwórka na wyznaczonej przez siebie trasie prowadzącej na Mazury, kradła na stacjach benzynowych paliwo. Najpierw zatankowali w Przasnyszu, a później w Wielbarku i odjechali nie płacąc za olej napędowy. Finał wczasowej podróży czworga mieszkańców Warszawy zakończył się tak, że kolejne 48 godzin spędzili w policyjnej celi. 37-letni kierowca usłyszał już zarzut kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości oraz kradzieży paliwa. Za popełnione przestępstwo grozi mu teraz nawet do 2 lat pozbawienia wolności.

BRAK KOMENTARZY