Spółdzielcy ofiarami sporu spółdzielni o śmieci z miastem? Sprawę rozstrzygnie sąd

0
2124
segregacja

Już dziś (dnia 28 października 2016 br.) o godzinie 12:30 w sali 301 Sądu Rejonowego w Olsztynie, rozpocznie się precedensowy proces, który przesądzi czy Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa słusznie obciąża lokatorów kosztami przegranego sporu o śmieci z miastem. Paweł Klonowski z Instytutu Praw Obywatelskich, który jest stroną w sporze uważa, że spółdzielnia nie zadbała o interesy swoich lokatorów, więc teraz nie ma prawa obciążać ich negatywnymi konsekwencjami finansowymi swoich działań.

 Sprawa sięga 2013 roku, kiedy to Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa jako jedyna weszła w spór o śmieci z miastem, nakazując lokatorom bezpośrednie wnoszenie opłat na konto Urzędu Miasta oraz indywidualne składanie deklaracji o segregacji. W związku z brakiem złożenia przez OSM zbiorczych deklaracji, a następnie przegrania sporu z miastem, decyzję w tym zakresie podjął Prezydent, obciążając całą spółdzielnię wyższą opłatą za śmieci nieposegregowane. Od 2015 roku spółdzielnia deklarację w imieniu spółdzielców złożyła, jednak kosztami  wcześniejszych decyzji systematycznie stara się obciążać swoich lokatorów, obojętnie czy w tym czasie odpady segregowali, czy też nie.

– Każdy spółdzielca oraz osoba opłacająca spółdzielni czynsz za mieszkanie ma prawo żądać wskazania podstawy faktycznej i prawnej jego wymiaru, a także uzasadnienia przez OSM decyzji w zakresie jego wysokości. Tyczy się to również kwestii opłat za śmieci. Spółdzielnia w uzasadnieniu powinna udowodnić, że ustalając opłaty właściwie zadbała o interes tych osób i swoim działaniem nie naraża ich na szkody. OSM takiego uzasadnienia nie przedstawia nawet na wniosek – mówi Paweł Klonowski, prawnik będący stroną procesu.

Jak się okazało spółdzielcy wbrew zapowiedziom Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej o swój interes zadbać samodzielnie nie mogli, a składane przez nich indywidualne deklaracje w zakresie segregacji okazały się nieskuteczne. O ich interes nie zadbała również spółdzielnia, która deklarację w tym zakresie sama złożyła z prawie 2-letnim opóźnieniem. Mieszkańcy, którzy na polecenie OSM samodzielnie przez ten czas wnosili opłaty za śmieci na konto Urzędu Miasta mają teraz prawo domagać się od miasta ich zwrotu, fakt ich wniesienia muszą jednak udowodnić, a wielu z nich do dziś tego nie zrobiło.

– Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa uzasadniając obciążanie lokatorów wyższymi kosztami przywołuje decyzję Prezydenta Miasta okraszoną własnym jednostronnym komentarzem, jej treści jednak nie ujawnia, kierując w tym zakresie do Urzędu Miasta. Tam udostępnienia decyzji odmawia również Prezydent, wskazując, że decyzja może zostać udostępniona wyłącznie stronie postępowania jaką jest OSM – wskazuje Paweł Klonowski. – Mamy więc do czynienia z błędnym kołem, w którego tle w sposób niemożliwy do zweryfikowania wywodzone są obowiązki dla mieszkańców. Takich przypadków są tysiące, przy czym kwoty idą już w miliony.

 Jak informują media całkowita kwota sporu Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z miastem sięgać może nawet 3,5 mln złotych. Na kwotę tą zrzucą się wszyscy spółdzielcy oraz osoby, dla których spółdzielnia ustala czynsz, niezależnie jaką deklarację w tym zakresie złożyły i czy śmieci segregowały. Dla wielu takie postępowanie okaże się krzywdzące, gdyż zapłacą zdecydowanie więcej niż ich znajomi z innych dzielnic.

– Pomimo, że sprawa ma charakter indywidualny jej stroną są faktycznie tysiące spółdzielców i właścicieli mieszkań znajdujących się w analogicznej sytuacji. W ich imieniu będziemy chcieli ustalić czy działania Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie mają przypadkiem charakteru nieuprawnionego rekompensowania strat poniesionych w wyniku przegrania sporu z miastem – zapowiada Paweł Klonowski. – W interesie nas wszystkich jest również byśmy w końcu poznali wysokość kosztów dodatkowych jakie ze względu na te całe kilkuletnie zamieszanie spółdzielnia, czyli prędzej czy później wszyscy spółdzielcy, zmuszeni będziemy dodatkowo ponieść z tytułu m.in. kar, odsetek, kosztów postępowania, reprezentacji prawnej i innych – dodaje prezes Instytutu Praw Obywatelskich.

 

BRAK KOMENTARZY