Pojechali pomagać powodzianom

0
284

Leśnicy z całej Polski pomagają powodzianom. Oprócz zbiórek i pomocy finansowej uczestniczą też aktywnie w fizycznym usuwaniu skutków powodzi. Przykładem są tu choćby pracownicy Nadleśnictwa Stare Jabłonki.

Nadleśnictwo Stare Jabłonki to kolejna jednostka Lasów Państwowych, która zaangażowała się w pomoc ofiarom powodzi na południu Polski. Nadleśnictwo i działające w nim Związki Zawodowe wsparły finansowo powodzian. Do fizycznego usuwaniu skutków powodzi na ochotnika pojechało troje leśniczych ze Starych Jabłonek – Agnieszka Kostrubiec, Tomasz Ramczykowski i Łukasz Glica. Pomagali dwóm gospodarstwom w Gorzanowie i jednemu w Stójkowie.

W Gorzanowie odszlamialiśmy podwórko i zrobiliśmy na nim tymczasową składnicę na opał, który niebawem ma tam dotrzeć. W drugim gospodarstwie uprzątaliśmy podwórko ze śmieci naniesionych przez nurt oraz postawiliśmy płot, który ta woda przewróciła – opowiada leśniczy Tomasz Ramczykowski.
Jak wspominają ochotnicy ze Starych Jabłonek, Stójków położony nieopodal Stronia Śląskiego wyglądał znacznie gorzej. Postapokalityczna sceneria przerażała samym widokiem.

– Jeżdżące wkoło ciężarówki wojskowe sprawiały wrażenie, że znaleźliśmy się w centrum stanu wojennego. Tu pomagaliśmy w gospodarstwie Pani Kasi. Przez jej dom przelała się potężna fala wody, która chwilę wcześniej przerwała wał powodziowy w Stroniu Śląskim – mówi leśnik ze Starych Jabłonek.
I dodaje: –  Fala tak silna, że porywała napotkane na swej drodze samochody, a nawet całe pnie drzew. Kamienne głazy tocząc z głuchym łoskotem tak lekko jakby były zwykłymi beczkami.

Dom Pani Kasi zalany był aż do stropu między parterem, a pierwszym piętrem. Ratując swojego psa i kota uciekła na poddasze i tam modląc się o ocalenie obserwowała niszczący żywioł. Najpotężniejsza fala, ta uderzeniowa, trwała zaledwie 10 minut. Jednak te 10 minut zmieniło życie tysięcy osób już na zawsze.

Przed domem Pani Kasi, tak jak przed każdym zalanym domem, leżała hałda śmieci. Wszystko co zalała woda zostało już wcześniej wyrzucone z domu. Pozalewane były przynajmniej całe partery domów. Na hałdach znajdowało się więc wszystko. Zestawy kuchenne, piece, sprzęty AGD, meble, dywany… Po prostu wszystko co było w pokoju i piwnicy.
Naszym zadaniem było skucie tynków zalanych murów. Ma to na celu dwie rzeczy. Wyrzucenie z domu grzybiejących tynków oraz umożliwienie osuszenia zawilgotniałych murów budynku – mówi Tomasz Ramczykowski.
Zalane piece zostały powyrzucane z domów. Miał szczęście ten kto posiadał kominek w swoim domu. Kasia na szczęście taki miała. Paląc w nim całymi dniami próbuje ona osuszać powoli swój dom. Przygotowane drewno na zimę niestety jej, jak i większości gospodarstw zabrała woda. Ludzie Ci są teraz skazani na pomoc ludzi z zewnątrz.

ŹRÓDŁO: RDLP Olsztyn

BRAK KOMENTARZY