Homilia Arcybiskupa Józefa Górzyńskiego na obchody Święta Niepodległości

0
804
Arcybiskup Józef Górzyński, metropolita warmiński

Załączamy homilię arcybiskupa Józefa Górzyńskiego, metropolity warmińskiego wygłoszoną w konkatedrze św. Jakuba w Olsztynie z okazji 102. rocznicy święta niepodległości.

Drodzy Siostry i Bracia

            Tegoroczne narodowe święto 11 listopada obchodzimy, jak wszystko w tym roku, w zgoła odmiennej atmosferze. Nie możemy uczestniczyć w spotkaniach, koncertach, marszach i defiladach. W bardzo ograniczonej liczbie uczestników możemy spotkać się na modlitwie w intencji naszej umiłowanej Ojczyzny. Tym bardziej czynimy to z radością, mając świadomość, że w świątyniach jesteśmy niejako reprezentantami tych wszystkich Polaków, którzy pragną tu być z nami i łączą się z nami duchowo. Wszystkich ich gorąco pozdrawiamy i dziękujemy za wspólną modlitwę.

            W wysłuchanym przed chwilą Słowie Bożym słyszymy pouczenie jakie św. Paweł Apostoł kieruje do pierwszych chrześcijan za pośrednikiem swojego towarzysza Tytusa. Dotyczą one postaw, jakie chrześcijanie winni przyjmować wobec świata, w którym żyją i wypełniają swoje powołanie. Apostoł zaleca Tytusowi: „Przypominaj wszystkim, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność”. Władza, której chrześcijanie mają się podporządkować nie jest z ich wyboru i na pewno nie jest im przychylna. Mimo to mają ją szanować i respektować. Dlaczego? Zasadniczy powód jest jeden: bo tak czynił Chrystus, a dla chrześcijan to zawsze najważniejsze kryterium odniesienia w ocenie swojego myślenia i działania. Chrześcijanie nie mogą postępować jak inni, czy jak oni sami kiedyś: „Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim”. Chrześcijanie to ludzie, w których nastąpiła przemiana.

Jak możliwa jest taka przemiana? Apostoł wskazuje jasno: możliwe jest to „przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym”. Dlatego nie gorszy się światem, który tego nie wie i nie doświadcza, jak i nie gorszy się dawnym życiem chrześcijan przed nawróceniem. Wie, bowiem, że wewnętrzna przemiana jest dziełem Ducha Świętego w człowieku. Dlatego trzeba czynić wszystko, aby każdy człowiek takiej przemianie się poddał. Czyż nie jest to dla nas dzisiaj podpowiedź, co należy czynić kiedy obserwujemy zachowanie współczesnego człowieka? Jak św. Pawła nie powinna nas dziwić ani gorszyć postawa świata, ale tym bardziej mobilizować do głoszenia światu Chrystusa jako Zbawiciela. W Nim bowiem „ukazała się dobroć i miłość” a to one przemieniają człowieka i świat. Trzeba zatem robić wszystko, aby świat w to uwierzył i poddał się przemieniającej mocy Ducha Bożego. Dlatego naszą najwłaściwszą odpowiedzią jest modlitwa i świadectwo życia.

Na inną płaszczyznę refleksji przenosi nas fragment Ewangelii, mówiący o uzdrowieniu dziesięciu trędowatych. To w obecnej naszej sytuacji szczególnie interesujący fragment, gdyż mówi o uzdrowieniu z choroby, wobec której człowiek jest bezradny. Nadzieją jest jedynie moc Boża. Ale można na to wydarzenie spojrzeć jeszcze szerzej. To obraz człowieka, który znalazł się w beznadziejnej sytuacji i jedyną jego szansą pozostaje prosić Boga, jak ci trędowaci: „ulituj się nad nami”. Kiedy dzisiaj świętujemy odzyskanie wolności przez naszą Ojczyznę i przywołujemy jej ponad tysiącletnie dzieje, przypominamy także i te, jakże dramatyczne chwile w jej historii, kiedy nasi przodkowie właśnie z okrzykiem „Jezusie, ulituj się nad nami” błagali Boga o ratunek, którego tylko od Niego mogli się spodziewać. I wiemy, że w historii naszej Ojczyzny nie brak przykładów takiej skutecznej, ocalającej interwencji Nieba.

Jeśli tak, to pod rozwagę dostajemy dzisiaj i tę dalszą myśl z Ewangelii mówiącą o wdzięczności. Jaką część naszego świętowania potrafimy dedykować z wdzięcznością Bogu za Jego wielokrotne ocalanie nas przed zagładą. A może, idąc śladem Ewangelii, raczej należy spytać, jaka część współczesnych Polaków potrafi przyjść do Chrystusa z podziękowaniem za Jego obecność w naszych dziejach z Jego zbawczą mocą? Czy słowa – wyrzut „gdzie są pozostali” nie mają aktualnego odniesienia? Ilu z nas przejmuje dziedzictwo dziejów i korzysta z niego jakby się nam należało? Jak owych dziewięciu obdarowanych zdrowiem, nie odczuwających potrzeby podziękowania.

Refleksja nad postawą wdzięczności jest ważna, bo odnosi się nie tylko do przeszłości, ale także prognozuje przyszłość. Słowa Pana Jezusa o braku postawy wdzięczności, to nie przejaw Jego osobistej potrzeby, ale ważny i jak najbardziej przyszłościowy wymiar ludzkiej postawy. Zauważmy, Chrystus Pan zwracając się do owego jednego z dziesięciu, który przyszedł Mu podziękować, wypowiada zdumiewające słowa: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Nikt nie ma wątpliwości, z uzdrowionym na czele, że uzdrowienie było dziełem Boga. A Chrystus mówi, że to wiara uzdrowionego dokonała cudu. To niezwykle ważna dla nas wskazówka, którą otrzymujemy od samego Zbawiciela. Pan Jezus, po prostu, przypomina odwieczną prawdę o Bogu, który nigdy nie odmawia darów, którego dary są zawsze gotowe do wzięcia. Po stronie człowieka jest to, co niejako uruchamia boskie dary. Tym czymś jest nasza wiara. Pan Jezus to podkreśla niemal przy każdym cudzie, którego dokonał. Kluczem do otwarcia nieba, z którego popłynie łaska jest wiara proszącego. Rozumiał to Adam Mickiewicz, który pisał: „Bóg nic darmo nie daje, lecz wszystko otwiera,/ I każdy z Boga tyle, ile chce, zabiera”.

Tak oto ze słowa Bożego wypływa nauka naszego postępowania. Widzimy zło tego świata. Widzimy je w sobie i innych. Widzimy potrzebę radykalnej przemiany. Wiemy, że chodzi tu o głęboką, wewnętrzną przemianę. Taką, której dokonać może tylko Duch Boży. Ten dar, to cudowny, boski dar uzdrowienia. Jest nam dostępny. Możemy go otrzymać przez wiarę.

Czy mamy zatem wątpliwość, co mamy czynić, kiedy pragniemy uzdrowienia – i w sensie dosłownym i przenośnym – dla siebie, dla bliskich, dla naszej Ojczyzny i świata? Jak wielcy nasi rodacy wieków minionych winniśmy mieć świadomość, że najpierw odrodzić trzeba wiarę i ducha w narodzie. Juliusz Słowacki pisał w Odzie do wolności: „O niedowiarstwo! Ty piekieł pochodnią” po czym gdzie indziej dodawał: „Ani rola, ni handel, ni prac rozdzielenie/ Nie jest źródłem bogactwa kraju – lecz natchnienie”. Trzeba odrodzić wiarę, bez której nie ma właściwej postawy chrześcijanina. A chrześcijańska postawa potrzebna jest światu, jak kiedyś, tak i dziś. Zofia Kossak, doświadczając mroków okupacji, tak o tym pisała: „Obraz świata jest groźny i przerażający. Przerażający w swej zapamiętałości, z jaką stacza się ku przepaści. Przepaścią tą jest wtórne pogaństwo, ogarniające coraz szerzej Europę. (…) Poskromić szatana, uratować świat od zguby, odrodzić ludzkość, przywrócić jej pokój, szczęście i możliwość drogi wzwyż może jedynie odrodzenie chrześcijaństwa, rewolucja moralna, przewrót głęboki, zasadniczy, podobny temu, jaki miał miejsce przed dziewiętnastu wiekami. (…) Jacy ludzie mają tego dzieła dokonać? … Polaku-Katoliku! Ty opisany na początku, bierny, mdły, senny, katolik tylko z imienia, ty masz jąć się tego dzieła. Obudzić się i pracę rozpocząć. Przeobraziwszy samego siebie, przeobrazić swój naród; przeobraziwszy swój naród, przeobrazić świat. Ta sprawa czeka na ciebie!…

Amen.

BRAK KOMENTARZY