Ciąg dalszy konfliktu mieszkańców ze spółdzielnią o śmieci

0
2287

Problem mieszkańców Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, dotyczący opłaty za śmieci wciąż trwa. Tym razem spółdzielcy zgłosili swoją sprawę do Senator Lidii Staroń, która odniosła się do tego tematu na konferencji prasowej.

Przypomnijmy, że początek śmieciowego konfliktu sięga 2013 roku, kiedy Olsztyńska Spółdzielnia Mieszkaniowa weszła w konflikt z miastem i skierowała mieszkańców do złożenia indywidualnych deklaracji o segregowaniu, bądź niesegregowaniu śmieci do Urzędu Miasta i tam za nie zapłacić. Jak się później okazało Urząd Miasta ukarał spółdzielnię wyższą opłatą za śmieci nieposegregowane, w związku z brakiem złożenia przez OSM zbiorczych deklaracji. Dokumenty zostały złożone w 2015 roku, jednak spółdzielnia wezwała swoich mieszkańców do zapłacenia za śmieci segregowane, jak za niesegregowane, czyli więcej. Teraz sprawa trafiła do sądu i mieszkańcy otrzymują wezwania na sprawy.

Senator Lidia Staroń jest przekonana, że mieszkańcy nie powinni płacić za błędy spółdzielni. – Mieszkańcy chcieli tak, jak wszyscy inni płacić te pieniądze do spółdzielni. Tak wynika również z ustawy. Spółdzielnia jest nie tylko administratorem, ale sprawuje i zarząd, wobec tego wynika z jej obowiązków ustawowych złożyć deklaracje, co do ilości osób, które będą segregowały lub nie segregowały śmieci i złożyć to do gminy. Jak poinformowała Lidia Staroń, spółdzielnia tego nie zrobiła i odsyłała swoich mieszkańców do zapłaty w Urzędzie Miasta. Ratusz tych pieniędzy nie chciał przyjmować, tak samo, jak spółdzielnia. Z tego powodu część osób nie zapłaciła w ogóle, inni płacili do spółdzielni, chociaż ta nie chciała przyjmować, a jeszcze inni do ratusza, który również apelował o niewpłacanie tych opłat. Taka sytuacja była od 2013 do 2015 roku. Część mieszkańców złożyła deklaracje o segregowaniu śmieci indywidualnie. Następnie takie osoby otrzymały informacje o zapłaceniu dopłaty, jak za śmieci niesegregowane. Osoby, które w ogóle nie płaciły teraz otrzymują wezwania do sądu. – To na nich się przerzuca odpowiedzialność za to, że ktoś nie dopełnił swoich obowiązków. Skomentowała Lidia Staroń, która złożyła zawiadomienie o całej sytuacji do prokuratury.

W takiej sytuacji jest m.in. Pani Jolanta Pniewska z ulicy Polnej, która ma do zapłacenia różnicę między segregowanymi, a niesegregowanymi śmieciami za 19 miesięcy w wysokości 175 złotych. – Po wejściu ustawy śmieciowej zadeklarowałam segregowanie śmieci. Zainwestowałam w worki, odpowiednie pojemniki, wygospodarowałam na nie miejsce i do dziś te śmieci segreguję. Uważam, że trzeba było poinformować mnie w lipcu 2013 roku, że część lokatorów nie chce segregować, w związku z czym wszystkich będzie obowiązywała wyższa stawka i ją pobierać do czasu rozstrzygnięcia sporu, a nie teraz żądać wpłacenia różnicy za lata wstecz w taki krótkim terminie. Pani Jolanta czynsz płaciła regularnie, a opłaty za śmieci wnosiła do olsztyńskiego ratusza i odmówiła zapłaty różnicy 175 złotych. W podobnej sytuacji jest również Pan Michał Kwiatkowski z ulicy Kopernika, który nie płacił za śmieci w ogóle, ponieważ nie wiedział gdzie. – Otrzymałem od spółdzielni pismo, żeby nie płacić za śmieci do nich, tylko obowiązkowo płacić do Urzędu Miasta w Olsztynie, podając numer konta. Zwróciłem się do ratusza i tam otrzymałem odpowiedź, że aby uniknąć kłopotów nie należy do nich wpłacać tych pieniędzy. Ja do tego się podporządkowałem i skoro nie chcieli ani w spółdzielni, ani w ratuszu, to nie płaciłem nigdzie. W przypadku Pana Michała kwota jest znacznie większa, ponieważ prawie 1300 złotych, z czego około 400 zostało zawieszone, więc łącznie do zapłaty ma około 900 złotych.

Według nieoficjalnych danych cały konflikt Olsztyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z miastem, może kosztować nawet ponad 3 miliony złotych.

Fotorelacja:

BRAK KOMENTARZY